Forum YGGDRASILL THING Strona Główna YGGDRASILL THING
forum Drużyny Yggdrasill, dotyczące szwedzkich wikingów z X-XI w.
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

RARP 11-13 maj

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum YGGDRASILL THING Strona Główna -> Forum ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sulik
Głos


Dołączył: 28 Mar 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: mąż

PostWysłany: Śro 14:16, 28 Mar 2012    Temat postu: RARP 11-13 maj

Sława!
Rozmawiałem o tym z Thoralfem i teraz wstawiam informację tutaj. Chodzi o imprezę organizowaną przez drużynę Rarog z Krakowa. Może będziecie nią zainteresowani.

Link do zeszłorocznej edycji imprezy wysłałem Thoralfowi. Forum nie daje mi uprawnień do jego zamieszczenia.

Tu jest wiadomość którą dostałem niedawno od organizacji:

Cytat:

Przesyłamy w załączniku (scenariusz2012.pdf) stworzony przez naszego
kronikarza opis wydarzeń mających miejsce po zeszłorocznym Rarpie
(wydarzenia z zeszłorocznej imprezy spisane w kronice, którą na wszelki
wypadek przesyłamy jeszcze raz - kronika2011.pdf). Tak więc decyzje i
działania podjęte przez uczestników gry w 2011 roku mają wpływ na obecny
kształt scenariusza. Waśnie, potyczki i wzajemne mordowanie się nie tylko
nie pozwoliły zjednoczyć się przeciwko najeźdźcy, ale też osłabiły opola
pozbawiając je wielu obrońców, którzy polegli na wiecu. Dzięki temu kniaź
morawski najeżdżając te ziemie miał ułatwione zadanie i spustoszył je nie
napotykając dużego oporu. Z tych niewielu zbrojnych, którzy pozostali przy
życiu po bratobójczych walkach duża część poległa w walce z morawskim
najeźdźcą, a jeszcze większa poniosła rany. Wiosna zastała mieszkańców
zdziesiątkowanych głodem, chłodem i morem. Doszła do nich jednak wieść, że
świątynia i tereny przyświątynne, gdzie jeszcze niedawno wiecowali ocalały
z wojennej pożogi. Większość z nich postanowiła więc zostawić za sobą
spalone domy i pola, aby szukać lepszego losu na ziemi cieszącej się
przychylnością Bogów.


Jak zostało wspomniane w drugiej części kroniki (pdf "scenariusz2012" w
załączniku) część mieszkańców dotkniętych wojną terenów wybrała pozornie
łatwiejszy sposób na przeżycie - łupiestwo. Ukryci w lasach, zorganizowani
w zbrojne bandy nękają swych współziomków. Nie ma ich wielu, więc nie ważą
się wystąpić zbrojnie w otwartej walce przeciw osadnikom gromadzącym się
przy świątyni, jednak swoim działaniem utrudniają im ich i tak nie łatwe
życie. Prosimy osoby odpowiadające w swoich ekipach za organizację wyjazdu
na Rarpa o przesłanie nam listy osób (wyłącznie zbrojnych)
zainteresowanych uczestnictwem w zbójeckim procederze. Liczba miejsc w
zbójeckiej bandzie ograniczona. Zbójcy nie będą posiadali stałego obozu i
prawdopodobnie będą zmuszeni często się przemieszczać.

W tym roku, tak jak i w poprzednim nie organizujemy składki na żywność,
każdy przybywający musi zaopatrzyć się w nią we własnym zakresie. Prosimy
jednak o wczucie się w rolę i ograniczenie ilości i jakości zapasów
(oczywiście w granicach rozsądku). Proponujemy zabrać głównie mąkę, kaszę,
suszone/wędzone mięso, niewielkie ilości nabiału, warzyw i owoców.

Nastąpiły zmiany w regulaminie:
1. Zbrojni (Wojowie i Łucznicy) posiadają tylko jedno "życie" na całą
imprezę, po jego utracie stają się cywilami. Wynika to z faktu, że
pozostali przy życiu wojowie są wyczerpani walką z najeźdźcą, głodem i
ranami. Jednocześnie nie zmieniają się reguły dotyczące otrzymywania
"śmiertelnych ran", możliwości uleczenia i ilości trafień potrzebnych do
"zabicia" lekko- i ciężkozbrojnego.
2. Trafienia ciężkozbrojnych "resetują się" po bitwie - jeśli
ciężkozbrojny zostanie trafiony raz w jednej bitwie, trafienie to nie
będzie się liczyć w następnej.
3. W czasie napadu na obozowisko atakujący mogą zaglądać do namiotów w
celu sprawdzenia czy ktoś się w nich nie ukrywa, nie mogą natomiast ich
przeszukiwać.

Osoby chętne do odgrywania jakiejś roli prosimy o zgłaszanie się. Osoby,
które mają pomysł na własną postać (rolę), wzbogacającą fabułę również
prosimy o kontakt.

Prosimy o potwierdzenie przybycia i przesłanie listy uczestników (z
zaznaczeniem ilości zbrojnych i łuczników) do 15 kwietnia.

Daniło i Olga



A tu są scenariusze do zeszłorocznej i tegorocznej imprezy:

Cytat:
I spłynęła krwią ziemia i trupami zaścieliły się doliny. I powiadam wam – zapłaczcie, albowiem gorze nam się stało i kara Bogów za naszą pychę nas dosięgła.
Od dawien dawna i jak wiek wiekiem w obliczu zagrożenia osady nasze zbierały się na wiec i tak też uczyniliśmy roku 6498[990]. Tak się bowiem stało, że roku tamtego, gdy tylko stopniały śniegi, kniaź morawski Bolesław, Pobożnym zwany, ogniem i żelazem nękać począł nasze tereny, a gdzie przeszli wojowie jego tam trawa przez długi czas rosła czerwona i nawet najcięższe deszcze nie mogły z niej zmyć owej barwy. Był jednak daleko, dlatego też i czas, i miejsce ku temu były aby się zjednoczyć i działania przeciw wrogowi podjąć.
Zebrali się tedy najmożniejsi z naszych osad w miejscu, gdzie od początku świata stoi pośród
borów świątynia poświęcona Świętowitowi. I nieśli wszyscy do tej świątyni dary i tam je składali, i tam żerca Miechosław ofiarowywał je Bogom. I zapowiadało się wielkie święto i zgoda, bowiem ludzie jak nigdy dotąd mieli mus się godzić. Tak jednak już jest, że im większa potrzeba miru i im większe ludzkie nadzieje, tym bardziej na nie wszelkie licho czyha, słaby rozum człowieczy miesza i nam, tak przecież do gwałtu i swarów skorym, tylko powody i zachętę ku temu podsuwa.
Tak się bowiem stało, że mimo iż wiec miał służyć zgodzie i zjednoczeniu, każdy pragnął aby to jego racje były na zgromadzeniu najsilniejsze. Ponadto obok sprawy groźby morawskiej nie obyło się bez zwyczajnego roztrząsania pomniejszych wróżd i swarów nastałych pomiędzy osadami.
Wtedy to miało też dojść do rozstrzygnięcia sporu o to, że Skandynawom, ludziom przybyłym z północy i nieopodal świątyni osiadłym, ukradzione były owce i sprawcy szukano, i dociec tego zamierzano na wiecu. Podejrzewano o to ludzi z osady bartników, gdzie przewodnictwo wiódł możny kmieć Wilczan i wynikły z tego jeszcze przed wiecem wielkie kłótnie i niesnaski. I doszło do tego, że na wiec, który przykazem Bogów miał być czasem pokoju, przybyli z każdej chyba osady wojowie pod bronią. Podzieliły nas nasze kłótnie na dwie grupy, niby dlatego, że w sporze owym jedni opowiedzieli się po stronie wikingów, a drudzy po stronie Wilczana. U niego w kupę zebrały się osady obok siebie położone i przez to pozostające w przyjaźni, natomiast wikingów wsparli uchodźcy, co przybyli z ziem już spustoszonych przez Morawian i ludzie z osady, która to z wszystkich najbardziej położona jest na wschodzie. Ludzie z niej dziwni są zazwyczaj, nie bratają się tak z innymi osadami i dla odróżnienia się od reszty zowią siebie samych Rarogami.
I już gdy ów wiec się rozpoczął spostrzec można było zbrojne gromady, co się snuły po lesie
niczym opar wojny. Na domiar wszystkiego więcej iskier skrzyło się z broni niż z ofiarnego stosu, a gdy na świętym wiecu naszym padały pierwsze słowa, w krwawych potyczkach nieopodal padały na ziemię pierwsze trupy. Aby wszystko było powiedziane i aby nie pozostawić żadnych wątpliwości zaznaczę, że byli to zbrojni pozostający pod władaniem tych samych ludzi, którzy w tej samej chwili siedzieli naprzeciw siebie na wiecowym polu, pod bożym drzewem. Tak to już chyba jest, gdy ludziom więcej czasu schodzi na spory kto komu ukradł owce, niż na mowę o tym, aby godzić się i zbroić przeciwko wspólnemu wrogowi. Powiadam wam jednak, była to tylko zapowiedź późniejszych, straszliwszych jeszcze wydarzeń. Pierwsze krople krwawego deszczu, który zgasił święty ogień i zalał nasze chaty.
Nigdy nie jest jednak tak, że cięgiem jeno źle się dzieje i co ma na złe wyjść to wciąż wokół
nieszczęścia i wróżdy się obraca. Dlatego mimo tych wszystkich swarów i kłótni wiec zakończył się zgodą, zarówno w sprawie kradzieży jak i zebrania się przeciw najeźdźcy. Warto wspomnieć, że zadecydowano aby wybrać wojewodę, który poprowadzi wojów z wszystkich osad przeciwko Bolesławowi. Tak jednak było, że każda grupa chciała nim widzieć jednego ze swoich i tak się stało, że ludzie wilczanowi chcieli aby wojewodą został nikt inny jak Wilczan, bowiem jak powszechnie wiadomo było, człowiekiem był roztropnym i mądrym. Natomiast ci drudzy mówili, że to Sławomir z Rarogów powinien być wojewodą, jako że znany był z niego mocarz i srogi wojownik. Zwrócili się tedy wszyscy do żercy Miechosława aby ten rozsądził, komu oddać w tej wyprawie przywództwo i kogo powinni wszyscy jak kniazia słuchać. On zaś im odrzekł, że w takiej sprawie nie jemu decydować jeno Bogom i winno się zarządzić sąd boży nad tym, i takoż on zrobił.
Tak więc odbył się pojedynek pomiędzy Mojmirem, strasznym rębajłą co podróżował z wikingami, a Gocławem, który znany był z tego, iż celnym cięciem miecza włos ludzki na dwoje rozdzielić potrafił. Bogowie rozsądzili widocznie na korzyść Wilczana, bowiem po zaciekłej walce pojedynek zwyciężył Gocław, jeno on był pokrwawiony cały, a pole, na którym walczył z Mojmirem tak było wydeptane, że potem jeszcze długo goła ziemia na nim widniała i nic tam nie wyrosło.
Zdawać by się mogło, że od tamtej pory koniec miał być kłótniom i wszystko zmierzało ku
dobremu. Na przypieczętowanie przymierza pomiędzy tak niedawno zwaśnionymi przecież
osadami odbyła się swadźba pomiędzy dwojgiem młodych, białką z wilczanowego sioła i otrokiem od jednego z jego stronników, co go Odolanem zwali. Było to ostatniego wieczora wiecu, gdy jeszcze podziały były świeże, jednakże mimo iż ludzie łypali na siebie cokolwiek gniewnie to zabawa była huczna i wesoła jak przystało. Jednak tak jest, że - jak już powiedziałem wcześniej - im są większe nadzieje, tym nieszczęście większe jest i bardziej gotowe, i czyha jeno by nic nieświadomego człowieka swoją ohydą porazić.
I tak też poraziło ono przywódcę wikingów, zwanego Ulfem, co po ichniemu oznacza wilka,
albowiem mąż ten, choć chudy i suchy, kąsać potrafił w walce niczym bestia. Tak jest bowiem, że choćby ktoś był najmocarniejszym wojem i największym siłaczem to i tak go zmoże zła klątwa, ludzka niegodziwość i nóż wrażony w plecy. Tak też jemu nóż został wrażony, albowiem bodaj jeszcze przed wiecem jeden z zaufanych Wilczana, Zadar - okrutny przechera i gwałtownik – rozkazał był pachołkowi swojemu zgładzić Ulfa, gdyż wtedy domagał się on głośno o swoje skradzione owce i wielkie groźby Wilczanowi, a także i Zadarowi czynił. Pachołek ów - nie wiadomo czy będąc tak nikczemnym, czy głupim, czy jeno zbytnio słuchając rozkazów - nie znalazłszy na wiecu okazji do zabicia wikinga, postanowił ubić go po nim, już po zawarciu pokoju pomiędzy Ulfem a Wilczanem, gdy wszyscy udawali się już do swoich obozowisk. Szczęściem czy też nie, Ulf był przeżył, pachołka ubito, a zarówno wikingowie, Rarogi jak i uchodźcy z południa wpadli wszyscy jak jeden mąż w straszny gniew i jak jeden mąż uderzyli na wilczanowych ludzi, i dużo ich ubili, okrutnie i bez słowa.
I przez to wszystko runęło całe przymierze zawarte na świętym wiecu w obecności Bogów i ci, co jeszcze poprzedniego wieczora na swadźbie przepijali do siebie nawzajem i razem się radowali, od tamtego zdarzenia wzięli się za łby niczym dzikie potwory. I do tego przyszło, że wyzabijali się wszyscy wzajem i niewielu wojów wróciło tamtego czasu do swoich osad, a ci co byli powracali, pomarli wkrótce ze zgryzoty, taką się hańbą okryli mordując własnych sąsiadów co ich niektórych mieli jak za braci. Co gorsza, nie powrócił nikt z wodzów i przywódców, dlatego gdy przyszedł na ziemie nasze kniaź Bolesław, zaśmiał się jeno okrutnie z naszej głupoty, bowiem w dużej mierze przyszło mu najechać już nie zbrojnych mężów, a baby, starców i pacholęta trwożliwie stłoczone po chatach. Powiadam wam, ciężkie czasy na nas przyszły i jest to gniew Bogów za naszą butę i swary.
Gniew słuszny za srom, któryśmy sami sobie zadali.
To opowiedziałem i spisałem ja,
Bojara Daniły i Bojaryni Olgi druh, brat i sługa,
Wit Wojciechowicz Witow,
zwany Ciemnosłowym



Cytat:
I powiadam wam, takoż się stało jak wcześniej powiedziałem. Krew bratnia przelana skrzepem swym ścięła wszystkie nasze poczynania i czas nasz z tego, co wyznacza się koleją pracy w polu i biegiem Słońca, stał się czasem mierzonym ostatnimi ziarnami zbóż i spojrzeniami rzucanymi za siebie podczas ucieczki przed najeźdźcą.
Jak to zostało wcześniej wspomniane, na niczym spełzły wysiłki w dążeniu ku jedności i zgodzie, wszelkie działania stały się takim samym popiołem, w jaki obróciły się nasze domostwa gdy kniaź morawski Bolesław ze swymi wojami przekroczył nasze ziemie. Miast muru z piersi walecznych mężów wróg nasz napotkał otwarte zagrody, przerażone niewiasty i trwożliwych kmiotów, miast okrzyku bojowego obrońców Morawianie przestraszyć się mogli jeno własnego pustego śmiechu,
co ich był brał na widok naszej bezradności a miast bitwy i walki jeno uciechę z nas mieli.
Uciekła tedy cała ludność do lasów, by tam żyć jako zwierzęta w rozproszeniu i trwodze, i nie było dla nich nawet przywódcy, który by ich poprowadził, i wnet głód kończyć począł okrutne żniwo co je morawski Bolesław był zaczął. I tak się stało, że gdy wrogie siły wycofały się ci, którzy przeżyli walki z braćmi i obcy najazd, zimą zmagać się musieli z głodem, mnogość bowiem pożywienia została zagrabiona, a ocalałe zapasy wkrótce jęły się wyczerpywać.
Do tego więc doszło, że duża część skierowała się na miejsce ostatniego wiecu, gdzie spodziewali się ochrony na ziemi, która – choć zbrukana krwią – nadal pozostawała świętą i tam też wciąż była świątynia. Było to po cały rok owym pamiętnym wiecu, w roku 6499[991] i w świątyni tej ludzie mieli nadzieję znaleźć choćby odrobinę zapasów, a także okazję by przebłagać zagniewanych
Bogów, gdyż nic innego jak boży gniew sprowadzić mogło na nas wszystkie te nieszczęścia.
Jeno tak jest, że w czasie wojny i głodu nawet święte miejsce ochronić nie może dostatecznie przed brakiem strawy i ludzką niegodziwością. Było bowiem wtedy licho z wszelkim pożywieniem, jak i ludzie skłóceni byli ze sobą i zgorzkniali. I tak się stało, że część pewna uchodzących odłączyła się od reszty i rozbój czyniła nie bacząc na święte miejsce i niedolę niedawnych współziomków. A i było też tak, że niektórzy widząc, iż zbójcom nie tak źle się wiedzie, chyłkiem uciekali i przyłączali
się do owej zbrojnej bandy tak, że stała się wtedy ona znaczną siłą i znaczne stanowiła utrapienie, choć i jedni i drudzy głodowali. Tak przecież jest, że biednemu bogactwa zrabować się nie da, a najeść się jadłem zabranym głodującemu też niełacno.
Choć nie jest to istotne i potwierdzone, i nie jest to także przedmiotem mojej opowieści, warto jednak wspomnieć, że ludzie w tym czasie dużo poczęli mówić o wszelkich widziadłach, upiorach i straszydłach, co się pojawiły w lasach i na uroczyskach jakoby wywołane czasem wojny, rozlewem krwi i tym, że uchodzącym często przychodziło pozostawiać zmarłych bez pogrzebania. Zostawiam
to każdemu do rozwagi, wiadomo bowiem, że choć na naszych ziemiach różne dziwy spotkać można, to strach wyolbrzymia często to, co nasze oczy widzą, a trwoga, wstyd i żale oszukują wzrok i co innego każą widzieć miast tego, co się rzeczywiście zobaczyło.
Tak owego czasu, nawet teraz niechętnie wspominanego, jawił się los plemion nadnidziańskich, tak doświadczyła je nie tylko wroga napaść, ale i niezdolność do zgody, brak poszanowania dla świętych praw i woli Bogów. Z pouczeniem takim zostawiam opowieść tą niedokończoną, a dalsze
wydarzenia na razie niechaj pozostaną częścią innej historii.
To opowiedziałem i spisałem ja,
Bojara Daniły i Bojaryni Olgi druh, brat i sługa,
Wit Wojciechowicz Witow,
zwany Ciemnosłowym


Ostatnio zmieniony przez Sulik dnia Śro 14:17, 28 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sig (archiwalne)
Filozof


Dołączył: 17 Wrz 2007
Posty: 1635
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: mąż

PostWysłany: Śro 15:39, 28 Mar 2012    Temat postu:

mamy imprezę w okolicach tego terminu 18-20 , jeśli ktoś sie wybierze to raczej indywidualnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thoralf Mordsen
Filozof


Dołączył: 02 Gru 2007
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Topornik z Tychów
Płeć: mąż

PostWysłany: Śro 15:49, 28 Mar 2012    Temat postu:

Tutaj link do zeszłorocznej edycji.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Therkel
Prawomówca / Skarbnik / Starszyzna


Dołączył: 05 Gru 2007
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice
Płeć: mąż

PostWysłany: Śro 22:59, 28 Mar 2012    Temat postu:

no ciekawe toto, nie wykluczam w przyszłym roku może, w tym mam już za dużo zaplanowane (oby wszystko się udało)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sig (archiwalne)
Filozof


Dołączył: 17 Wrz 2007
Posty: 1635
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: mąż

PostWysłany: Śro 23:45, 28 Mar 2012    Temat postu:

tak, aby nie było burdelu to do końca grudnia zgłaszajcie podobne propozycje, jeśli ma to być wyjazd drużynowy. Mamy Kanclerza który ogarnia podobne sprawy i jako tako szanujmy to Wink inaczej nas też nie będą szanować jak będzie widać burdel w drużynie. Jak chcesz jechać sam- jedź i nawet się nie pytaj.

Rarogi, znam typowa wojownicza impreza. Hird Verdandi i Zagrody jadą i mi proponowali ale odmówiłem ze względu na małą ilość zbrojnych ze sprzętem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum YGGDRASILL THING Strona Główna -> Forum ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin